Jaki jest właściwie dobry spacer? Ile psiarzy, tyle opinii. Ile psów tyle potrzeb. Każdy psio – ludzki zespół, jaki znam ma swoje własne preferencje, upodobania dotyczące spacerów. My lubimy, jak jest ciekawie, jak się dzieje, jak jest nowe miejsce, gdzie czeka masa nowych doświadczeń i doznań. Obowiązkowo zaliczamy taki spacer de luxe przynajmniej raz w tygodniu. Część z nich opisujemy tutaj. Jednak nie każdy spacer taki jest. Nie codziennie jest czas i okazja, żeby gdzieś pojechać. Nie zawsze jest na to siła i ochota.
Jak wygląda nasz zwykły spacer? Co musi się wydarzyć, żeby był wystarczająco dobry?
Z mojego punktu widzenia wystarczająco dobry spacer, to taki, po którym mój pies potrzebuje więcej niż 3 godzin na regenerację, w najbardziej optymistycznym scenariuszu – idzie spać po przyjściu do domu. To taki, który zaspokoi zarówno jej potrzebę ruchu, jak i myślenia. Musi być zatem dość długi i różnorodny.
Gdzie idziemy?
Na ten najdłuższy spacer zazwyczaj wybieramy się do pobliskiego lasku, ewentualnie do parku. Musi być przestrzeń na długie spacerowanie i możliwość chodzenia różnymi drogami, rotowania tras. Fajnie, jeśli jest wybieg dla psów, żeby Mila codziennie, w bezpiecznych warunkach mogła pobiegać luzem.
Na jak długo idziemy?
Mila potrzebuje przynajmniej jednego „prawdziwego” 90 minutowego spaceru dziennie plus dwóch/trzech krótkich wyjść o bardziej fizjologicznym przeznaczeniu. To minimum. Minimum zaspokajane codziennie. Zazwyczaj rano. Czasem (np. gdy jest ładny dzień i czas) modyfikowane do dwóch 60 minutowych spacerów w ciągu dnia plus dwóch fizjologicznych.
Co robimy na „prawdziwym” spacerze?
Zabawa. Od tego zawsze zaczynamy. Jeśli jest okazja – to z innymi psami. Wtedy jest gonitwa, zapasy, dziki szał. Jeśli nie – z opiekunem. Do wyboru jest aport, przeciąganie, elementy „sportowe”, jak skok przez ławeczkę.
Chodzenie i węszenie. W związku z tym, że Mila poza ogrodzonym terenem nie jest spuszczana ze smyczy z uwagi na to, że ma silny instynkt łowiecki (i my respektujemy przepisy), zawsze idziemy na spacer na długiej lince. Minimalna długość spacerowa dla nas to 5,5 metra, maksymalna (raczej wykorzystywana na wyjazdach – 20 metrów). Idziemy więc sobie nieśpiesznie, mając czas i spokój na powąchanie wszystkiego, co powąchania wymaga, czasem przystajemy, by zjeść źdźbło lub dwa. Z czasem jednak takie ot, spacerowanie zaczyna być nużące i wtedy…
Odrobina pracy. Zazwyczaj kilka razy w trakcie spaceru poproszę Milę, żeby szła przez kilka minut przy nodze. Zrobiła „siad” lub „leżeć”, tak trochę z zaskoczenia. Czasem poproszę ją, żeby poczekała nieruchomo, bo akurat robimy zdjęcie.
Odrobina rozrywki. Czasem puszczę drugi koniec smyczy i zacznę jej uciekać. Czasem ona chwyci patyk i ja będę udawać, że chcę jej go zabrać. Albo się nim będziemy przeciągać. Albo jej zabiorę i zachęcę ją, żeby mnie goniła. Czasem zaskoczę i zmienię kierunek marszu. Ot, żeby nie było ciągle tak samo.
Każdy spaceruje z psem we własnym stylu, bo każdy pies ma swój styl. Myślę jednak, że jest jedna rzecz, której na pewno nie warto robić – nie warto ograniczać się wyłącznie do trawnika pod blokiem. Będzie zdrowiej dla Was, będzie zdrowiej dla psa.