Codzienność z psem to trochę codzienność wokół psa.
Poranny spacer, popołudniowy spacer, wieczorny spacer. Poranne jedzenie, wieczorne jedzenie. Wyprawa do sklepu po smakołyki, karmę. „Kupię nowy kocyk”. Nie, nie dlatego, że jest potrzebny. Dlatego, że jest bardziej miękki od posiadanego i będzie psu milej. Wycieczka. W takie, a nie inne miejsce, żeby móc wziąć psa. Żeby psu też było fajnie. Żeby mógł pobiegać, powęszyć, poznać coś lub kogoś nowego.

Psy jednak nie są wieczne.
Odchodzą…
I cierpimy.

W artykule Grieving the Loss of a Pet na PsychCentral.com, Julie Axelrod opisuje co się z nami dzieje, gdy umiera bliskie nam zwierzę.

Słusznie zauważa, już na wstępie, że gdy tracimy bliskiego człowieka, zazwyczaj możemy liczyć na współczucie i wsparcie otaczających nas ludzi. Mamy społeczne przyzwolenie na płacz, na wyrażenie naszych emocji.
Natomiast w przypadku, gdy odchodzi zwierzę, to z czym się spotkamy to w najlepszym razie omijanie tematu, brak zrozumienia i często brzmiące pytanie „Dlaczego nie weźmiesz sobie nowego?”. A przecież utrata zwierzęcia boli. Nie tylko dlatego, że coś/ktoś zniknął z naszego życia. Sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana, bo strata ta silnie związana jest ze zmianami.

Dlaczego to tak boli?

Bo wiele tracimy, tak pisze Axelrod.

Tracimy bezwarunkową miłość, którą nas obdarzono. Tracimy podopiecznego, o którego dbaliśmy często z całych sił i często latami. Tracimy kogoś, kto był świadkiem naszego życia. Towarzysza w wielu dobrych i złych chwilach, nie tylko tych dramatycznych, w tych zupełnie prozaicznych i codziennych. Tracimy wszystko to, co było z psem związane. Relacje z innymi ludźmi, z którymi łączyła nas pasja, jaką jest życie z psem. Znikają rytuały. Nagle przestaje nas obowiązywać poranny spacer, popołudniowy spacer, wieczorny spacer… Życie się zmienia.

Co może sprawić, że jest jeszcze trudniej?

  • Uczucia. Głównie poczucie winy. „Czy dbałam dobrze?”,  „Czy wyczerpałam wszystkie możliwości pomocy?”,  „Czy zrobiłam wszystko co mogłam?”… Może ono być jeszcze silniejsze, jeśli zwierzę zmarło na skutek wydarzeń, o których mamy przekonanie, że dało się ich uniknąć, np. „Mogłam lepiej zamknąć drzwi”, „Mogłam lepiej go pilnować”.
  • Eutanazja. Wielu z nas traci zwierzęta nie w wyniku nagłego wypadku czy naturalnej śmierci, ale jesteśmy zmuszeni podjąć decyzję o uśpieniu przyjaciela. Wtedy wielu z nas może zadawać sobie pytanie czy naprawdę było już tak źle. „Czy nie dało się nic więcej zrobić?”,  Czy to na pewno była dobra decyzja podjęta w odpowiednim momencie?”…
  • Oczekiwanie, że żałoba zakończy się w określonym czasie. To, co czasem pogarsza sprawę to tkwiące w nas lub w innych przekonanie, że już powinniśmy sobie poradzić ze stratą. „No przecież już powinno być dobrze”. „W ciągu miesiąca powinno ci było przejść”.
  • Rozdrapanie starych ran. Niekiedy strata, która ma miejsce w teraźniejszości przypomina o tych, które minęły. Wtedy warto nie tylko zadbać o aktualne uczucia, ale i pozamykać to, co było dawno temu, ale wciąż gdzieś w nas tkwi i rani.
  • Opór przed żałobą. Czasem z różnych powodów nie dajemy sobie prawa do smutku czy żalu po stracie zwierzęcia. Niektórzy mają tendencję do ukrywania swoich uczuć lub boją się, że jeśli pozwolą sobie je odczuwać, to zaleją ich i sobie z nimi nie poradzą. Niezależnie od powodów – blokowanie odczuwania smutku zazwyczaj zakłóca proces radzenia sobie ze stratą.

Jak można sobie pomóc?

Julie Axelrod radzi:

  • Bądź cierpliwy i dobry dla siebie. Strata, której doświadczamy tracąc zwierzę jest stratą realną, bolesną i budzi w nas wiele różnych uczuć i wspomnień. Daj sobie czas na przeżycie ich i nie przyspieszaj sztucznie radzenia sobie z nimi.
  • Znajdź sojusznika. Poszukaj w swoim otoczeniu choć jednej osoby, która będzie gotowa przyjąć Twoją perspektywę i okazać zrozumienie dla twoich uczuć i myśli w tym szczególnym czasie.
  • Przypomnij sobie o życiu swojego pupila. Zwłaszcza o tych dobrych momentach. Możesz spisać wspomnienia, możesz opowiedzieć o tym komuś bliskiemu. Dawaj wyraz temu, co było dobre i co zostanie z Tobą.
  • Zadbaj o rytuał. Tutaj Axelrod zachęca do pożegnania zwierzęcia, zadbania o jego pochówek. W Polsce cmentarze dla zwierząt nie są zbyt rozpowszechnione i w wielu miastach po prostu ich nie ma. Nie zmienia to jednak faktu, że możemy spróbować w bardziej symbolicznej formie pożegnać się z ukochanym zwierzakiem.
  • Możesz oddać rzeczy, ale zrób to stopniowo. Często, gdy po starcie zwierzęcia zostaje nam jego miska, posłanie, zabawki trudno nam postanowić co z tym zrobić. Pierwszym krokiem może być przeniesienie ich w inne miejsce. Gdy będziesz gotowy możesz wszystkie rzeczy zebrać do pudła. Możesz część podarować organizacji pomagającej zwierzętom. Ważne, by wszystko działo się w swoim czasie. Bez pośpiechu.
  • Uczcij pamięć o swoim zwierzaku. Pozostaw lub stwórz pamiątkę po nim, która będzie fizycznym wyrazem tego, że był częścią twojego życia.

Mam jeszcze małą refleksję…

Strata, o której pisze Axelrod, strata ukochanego zwierzaka, chyba boli także dlatego, że często przed psem odsłaniamy się całkowicie. Zazwyczaj takie odsłonięcie się jest ryzykowne. W relacjach z ludźmi nie przychodzi łatwo. Nie bez powodu, o tym pewnie wiemy wszyscy. W relacji z psem ryzyka nie ma. Możemy być najbardziej sobą, gdy jesteśmy z nim. Pies nie ocenia. Pies nie zwraca uwagi na to czy masz dziś makijaż i czy Twoja kurtka pasuje do spodni. Pies chce, by człowiek był przy nim i często, jeśli damy mu szansę, pozwala nam być lepszą wersją siebie. O ile się otworzymy. O ile zauważmy w nim istotę, która myśli i czuje. O ile damy mu szansę nas zmieniać.

 

Źródło: Axelrod, J. (2013). Grieving the Loss of a Pet. Psych Central. Pobrano 30.10.2015 z: http://psychcentral.com/lib/grieving-the-loss-of-a-pet/